To nie ja! Problem, do którego żaden facet otwarcie się nie przyzna
W seksie i polityce wciąż nie ma miejsca na równość. Bo czy można o niej mówić, skoro wciąż tak dużym tabu owiane są zaburzenia erekcji eufemistycznie zwane ‘’męską niemocą’’? Do tej pory pozostaje ona problemem z gatunku tych, które są powszechne, ale mało który mężczyzna przyzna się, że je ma. Bo to wstyd, kompromitacja, zniewaga, upokorzenie... można tak wymieniać dalej. Dowodów nie trzeba szukać zresztą daleko. Przeprowadziliśmy bowiem sondę, w której wprost zapytaliśmy przypadkowych warszawiaków o to, czy miewają kłopoty w łóżku. Choć wielu panów chętnie zabrało głos w temacie męskiej niemocy, każdy oczywiście zaprzeczył, że sam kiedykolwiek padł jej ofiarą.
‘’To oni’’
Sęk w tym, że faceci wolą wmawiać sobie, że problem zaburzeń erekcji ich nie dotyczy, nawet jeśli w sypialni nie raz przekonali się czarno na białym, że jest inaczej. Po części wynika to z zaciemniających rzeczywistość stereotypów, które męską niemoc przypisują wyłącznie alkoholikom, dziadkom, pracoholikom czy zakompleksionym dziwakom. Bezpieczniej więc przyjąć, że kłopoty z męskością to przypadłość tych ‘’innych’’, niż przyznać się do nich, automatycznie dołączając do grona facetów, których wyrzuca się na margines społeczeństwa.
Kłopoty z potencją wywołują tak ogromny strach u mężczyzn przede wszystkim z powodu ryzyka kompromitacji przed partnerką. Nie ma chyba nic gorszego dla faceta niż usłyszeć od kobiety, że jest się impotentem. To po prostu najgorsza zniewaga, rodzaj poniżenia, nad którym nie łatwo przejść do porządku dziennego. Tym bardziej, jeśli weźmie się pod uwagę, że wielu mężczyzn zaprząta sobie głowę tym, w jakim stopniu zadowoli swoją drugą połówkę. Kiedy zatem na samym już początku zawodzą, porażka smakuje podwójnie gorzko.
– Problemy z erekcją przerażają chyba każdego faceta. Nie dziwię się. Przeżywałem to i naprawdę nikomu tego nie życzę. To trauma – pisze na forum jednego z dużych portali anonimowy internauta w odpowiedzi na post zamieszczony przez towarzysza erekcyjnej niedoli.
Nikomu ani słowa
Jest jeszcze druga strona medalu. Mężczyźni w odróżnieniu od niezadowolonych z życia seksualnego pań nie mają komu się wygadać. Może inaczej – nie chcą się nikomu zwierzać, bo boją się narażenia na śmieszność. O ile nie trudno dzisiaj oczami wyobraźni zobaczyć kobiety, które wzorem filmowej Bridget Jones czy bohaterek ‘’Seksu w wielkim mieście’’, rozprawiają w babskim gronie o intymnych rozterkach, o tyle ciężko w tej samej scenie wyobrazić sobie panów. Co najwyżej wspólnie nabijających się z ‘’mitycznych impotentów’’, bo przecież żaden z nich nie przyzna się, że sam ma taki właśnie problem – z miejsca stałby się obiektem drwin.
Fot. Kornelia Głowacka-Wolf / Agencja Gazeta
Otwartości w tej sprawie nie sprzyja też przekaz płynący z kultury masowej czy mediów. Próżno szukać w nich wzorca, do jakiego mogliby odwołać się panowie, którzy z różnych powodów nie potrafią stanąć na wysokości zadania. Bo ciężko za takowy uznać np. Chrisa Rocka z komedii ‘’Chyba kocham swoją żonę’’, który chęć ratowania sytuacji przy pomocy środka na potencję okupuje 4-godzinną erekcją, powielając przy tym szkodliwe i głupie mity na temat tego typu preparatów. I nie pomaga nawet świetny Nicolas Cage w ‘’Zostawić Las Vegas’’, który swoją sprawność seksualną akurat utopił w butelce wódki.
W reklamach ten problem jest zaś bardzo delikatnie poruszany, często językiem posiłkującym się aluzją (‘’nie wymiękaj’’, ‘’stań się twardy’’), czego w takim stopniu nie uświadczymy w materiałach poświęconych innym intymnym sprawom (np. suchość pochwy, zaparcia), gdzie wprost żargonem medycznym wykłada się karty na stół.
– Tego rodzaju reklamy skierowane do panów starają się nie przekazywać wprost, o co chodzi, ale i tak wszyscy je rozumieją. Świadomość, że mamy do czynienia z niezwykle delikatną materią, sprawia, że sięga się po metafory, grę słów, skojarzenia po to, żeby nie być zbyt bezpośrednim. Strategie komunikacji muszą bowiem brać pod uwagę wrażliwość ludzi na rozmowy na trudne tematy – tłumaczy Jacek Kotarbiński, ekonomista oraz ekspert z zakresu marketingu, strategii marek i innowacji.
– Jednocześnie bohaterem takich reklam jest określony produkt, gdzieś musi się pojawić nazwa marki, a i sama historia nie może być zbytnio zawoalowana. Chodzi o komfort odbiorcy, o to, aby kupujący np. w aptece pytał o konkretny brand, a nie musiał czerwienić się ze wstydu przed panią farmaceutką – dodaje autor takich książek jak ‘’Sztuka Rynkologii’’ czy ‘’Sztuka Marketingu’’.
Śmiali online
Mężczyznom zmagającym się z zaburzeniami erekcji język dopiero rozwiązuje – co nie powinno szczególnie dziwić – internet. Na wszelkich forach (i artykułach poradnikowych z opcją komentowania), skrywające się za mniej lub bardziej oryginalnymi nickami osoby mogą swobodnie wyrzucić z siebie, co leży im na wątrobie. Pod osłoną anonimowości panowie, zwłaszcza ci w wieku ‘’optymalnym’’, nie owijają w bawełnę, zadając szereg trapiących ich pytań.
Internauta o nicku JakubKa (wiek 35 lat) zwierza się, że gdy kocha się z żoną, seks często ‘’kończy się kompletną klapą’’. Zastanawia się, czy aby nie jest za młody na kłopoty z erekcją. Pyta, czy ktoś w podobnym wieku miewa takie same problemy co on. Martwi się, czy nie zapadł na jakąś poważną chorobę, ale nie ma na razie ochoty iść do lekarza – woli szukać szczęścia z jakimiś tabletkami albo ćwiczeniami.
Wypowiadający się w innym wątku na tym samym forum mężczyzna dopytuje, jakie mogą być przyczyny takich zaburzeń. Do głowy przychodzą mu psychiczne bariery albo jakieś zaburzenia na tle hormonalnym. Nie bardzo orientuje się też, do jakiego lekarza powinien się zgłosić. Swój post kończy błagalnym apelem o pomoc, bo jak wyznaje ten problem ‘’męczy go nocami’’.
W tych dyskusjach nierzadko przewija się wątek takiego leczenia, które nie wymagałoby ‘’spowiedzi’’ w gabinecie lekarskim (kolejna zgryzota, panie mają ginekologa, a panom pozostaje co najwyżej wizyta u urologa lub seksuologa, a więc specjalistów, którzy leczą dolegliwości obu płci). Dlatego rozmowa często schodzi na temat środków farmakologicznych, w które da się zaopatrzyć, składając wizytę w pobliskiej aptece. Faktycznie okazują się one nieraz ostatnią deską ratunku, tym bardziej, że niektóre z nich można dostać dziś od ręki, bez recepty.
Leki mogą ratować z opresji np. gdy na przeszkodzie stoją psychiczne blokady. Nie należy zapominać, że farmakologiczne wsparcie warto – choć wymaga to przezwyciężenia ciążącego na męskiej dumie wstydu – uzupełnić diagnostyką lekarską. Poza względami natury psychicznej (nieprzyjemne doświadczenia, przewlekły stres) zaburzenia potencji mogą mieć bowiem podłoże fizyczne. Równie dobrze winowajcą może okazać się niedrożny układ krwionośny, niehigieniczny tryb życia (zła dieta, brak ruchu, papierosy, alkohol, przepracowanie) lub niedobór męskich hormonów.
Damski akcent
Wypowiadającym się na forach panom sen z powiek spędza – w równym stopniu co stojąca za męską niemocą przyczyna – przyszłość ich związku, zwłaszcza w obliczu powtarzających się wpadek z potencją. Tu również mamy do czynienia ze swoistym paradoksem. Z jednej strony reakcja partnerki polegająca na zbywaniu całego problemu na zasadzie ‘’kochanie, nic się nie stało’’ staje się źródłem męskiej frustracji, z drugiej rosnące w ich żonach i dziewczynach przekonanie typu ‘’przestałam być dla niego atrakcyjna, pewnie ma kogoś na boku’’ potrafi działać na facetów jak czerwona płachta na byka.
Piszący pod pseudonimem Jozek6699 mężczyzna (wiek 41 lat) wyraża obawę, że przez problemy z erekcją straci żonę. Dziwi się, skąd u niego ta niemoc, skoro zdrowo się odżywia, uprawia sport, biega, nie pali ani nie pije. Docieka, że być może winę ponosi stres, którego miał ostatnio pod dostatkiem w swojej pracy.
Rozpadu związku z nowo poznaną partnerką obawia się zaś 23-letni anonimowy użytkownik, który na forum wypowiada się jako gość (bez zarejestrowanego konta). Swój pierwszy raz przeżył z 10-lat starszą partnerką i wszystko było ok, teraz ma u boku fantastyczną - jak stwierdza - dziewczynę i gdy po 4 miesiącach znajomości doszło między nimi do zbliżenia, nie stanął na wysokości zadania. Nie ma bladego pojęcia, co się z nim dzieje.
Często niemożność znalezienia wspólnego języka skutkuje tym, że panie zaczynają na własną rękę szukać jakiegoś rozwiązania męskiej przypadłości. Na forach internetowych łatwo natknąć się na dyskusje o impotencji, których inicjatorami są partnerki mężczyzn niepotrafiących od pewnego czasu stanąć na wysokości zadania. Pokazuje to, jak dużym rykoszetem męska niemoc odbija się na kobietach, które zmuszone są zabrać głos w imieniu swoich uciekających przed problemem partnerów.
Niejaka Marzenka prosi o poradę w sprawie swojego 35-letniego męża. Pewnego dnia dotknął go ten problem i od tamtej pory nie zniknął. Mimo to jej mąż przekonuje, że nic mu nie jest, i obrusza się na jakąkolwiek sugestie wizyty u urologa czy seksuologa.
Inna internautka ‘’niemoc’’ swojego partnera odbiera z kolei bardzo osobiście. Choć uważa się za atrakcyjną osobę, pisze, że po takim doświadczeniu w łóżku ‘’zdołowała się na maksa’’ i poczuła się okropnie. Kolejną kobietę fakt, że jej 37-letni mąż od kilku miesięcy nie wykazuje się w sypialni, bagatelizując na dodatek całą sprawę, skłania do snucia podejrzeń co do ewentualnej zdrady.
Jak widać męska niemoc to materia skomplikowana. Mimo jednak wielu barier i lęków najgorsze, co może zrobić tak mężczyzna, jak i kobieta, to zamieść problem pod dywan. To tylko nakręca błędne koło i wcześniej czy później nic dobrego z tego nie wyniknie. Lepiej zawsze myśleć o sobie jako o maszynie, której zdarza się mieć awarię. A jeśli coś – nie ważne czy ruch, dieta, lek, wizyta lekarska lub szczera rozmowa z partnerką – rokuje szansę na poprawę, warto z tej możliwości skorzystać.