Zbudować świat od nowa, czyli po co komu psychoterapeuta
Pod koniec 2013 roku zainicjowały więc akcję "Mam terapeutę", która walczy ze stygmatyzacją osób korzystających z psychoterapii oraz piętnuje niepotrzebne tabu związane z tą kwestią. Profil akcji na Facebooku cieszy się sporą popularnością - stronę polubiło ponad 4200 osób, a 35 z nich odważyło się ujawnić wizerunek i publicznie opowiedzieć swoją historię.
- Niezmiernie cieszą nas maile z podziękowaniami za zorganizowanie akcji, które otrzymujemy prawie codziennie. Pojawiały się listy, w których osoby pisały wprost, że to dzięki naszej inicjatywie postanowiły przełamać lęk i podjęły decyzję o pójściu do psychoterapeuty - mówi Arletta Szulwic.
A lęków, problemów i własnych, małych wojen jest mnóstwo. W każdym z nas.
Życie za zasłoną
Nie chce zdradzić imienia i nazwiska. Mówi o sobie DdeszczowaA. Tak samo podpisuje się na swoim blogu, z którego, jak zapewnia, jest niesamowicie dumna. Mieszka w małej miejscowości, którą wprost nazywa "dziurą". Niezrozumiana, zamknięta w sobie, żyje jakby za zasłoną. Jest niepełnosprawna, ma problemy z chodzeniem. Ale to nie wszystkie kłopoty tej pełnej pokory i ciepła, 26-letniej kobiety.
- W zupełnej radości życia i motywacji do ćwiczeń rehabilitacyjnych przeszkadza mi ONA - depresja - opowiada.
Nie muszę pytać o zbyt wiele. Opowieść pisze się sama.
- Decyzję o rozpoczęciu terapii podjął za mnie los - zwierza się DdeszczowaA. - Ja chciałam skończyć z życiem, a okazało się, że to ono rządzi moim losem. Mama znalazła mnie nieprzytomną, gdy po połknięciu dużej ilości leków i podcięciu żył traciłam kontakt ze światem. Obudziłam się w szpitalu, podłączona pod aparaturę i kroplówkę, uświadamiając sobie tym samym, że ja jednak żyję. Po tygodniowym pobycie w szpitalu powiatowym trafiłam do szpitala psychiatrycznego, w którym pobyt, leczenie i terapia były traumą. Przepełnione sale, wszawica na oddziale. Koszmar. Nie zapomnę tego do końca życia.
Na szczęście byłam tam krótko, bo mama załatwiła mi pobyt w innym szpitalu, w zupełnie innych warunkach, gdzie szacunek dla chorego był na pierwszym miejscu i współgrał z całym procesem terapeutycznym. Po opuszczeniu szpitala miałam zalecenia, by być pod stałą opieką psychiatry i psychologa i brać przepisane leki. Zaproponowano mi też udział w Warsztatach Terapii Zajęciowej. Byłam na tyle silna, by podjąć terapię i budować cały zawalony świat na nowo, od postaw.
Samotna i niezrozumiana
Marysia to 22-letnia studentka psychologii klinicznej. Pierwszy raz na kozetce u terapeuty znalazła się w wieku 17 lat. Wtedy zachęcała ją do tego mama. Dopiero dwa lata później usłyszała wewnętrzny głos, który przekonał ją, że bulimia to jej osobisty wróg i pokona go tylko wtedy, gdy będzie przekonana, że chce podjąć walkę.
- Osamotniona, nierozumiana - mimo najszczerszych chęci - przez najbliższych, a chwilami nie rozumiejąca samej siebie, postanowiłam poszukać profesjonalisty. Zależało mi na kimś, kto nie oceniając mnie, spojrzy na problem obiektywnie i pomoże mi stworzyć dla siebie grunt pod nogami na tyle pewny, bym mogła stanąć na nim nie potykając się o własne nogi - wyznaje Marysia.
Ale decyzja o terapii to dopiero połowa sukcesu. Jak się bowiem okazało, znalezienie terapeuty - bratniej duszy to wyzwanie trudne i czasochłonne.
- Pierwsze dwa lata były niekończącym się pasmem porażek - wspomina dziewczyna. - Krążyłam od gabinetu do gabinetu tracąc nadzieję, że w końcu odnajdę swoje miejsce. Z żadnym z terapeutów nie byłam w stanie stworzyć takiej relacji, w której nie byłoby wstydu, powściągliwości, złości, zwątpienia, rezygnacji. Dopiero w czerwcu 2013 zupełnie przypadkiem trafiłam na terapeutkę, z którą wiedziałam, że warto będzie spróbować porozmawiać. To był instynkt, który mnie nie zawiódł.
Świat się zatrzymał
Ze zdjęcia patrzy młoda, roześmiana dziewczyna. Nic nie wskazuje na to, że Ewelina, bo to właśnie ona.
Z miesiąca na miesiąc czuła się coraz gorzej. Napady gorąca, zatykanie uszu, problemy z równowagą, problemy ze snem, stany lękowe… Wszystkie dziwne i niepokojące symptomy tłumaczyła absorbującymi studiami, pracą i nadmiarem obowiązków. Aż w końcu przyszedł dzień, gdy świat się zatrzymał. Nastąpiło tąpnięcie, którego nikt się nie spodziewał.
- W czerwcu 2012 roku dostałam ataku padaczki. To był jeden epizod, który nigdy wcześniej ani później się nie pojawił. Po serii szczegółowych badań, których wyniki wskazywały, że wszystko jest w normie, szukając lekarza, który będzie wstanie odpowiedzieć na pytanie "co to było?" trafiłam do cudownej panie neurolog. Po krótkim wywiadzie, analizie wyników badań poleciła zrobić kilka testów. Wśród nich znalazła się m.in. skala poziomu lęku i skala depresji Becka. Po zliczeniu i zanalizowaniu wyników zadała jeszcze kilka pytań. Okazało się, że napady gorąca, zatykanie uszu, które towarzyszyły mi od jakiegoś czasu, nie są niczym normalnym, a kilkunastokrotne sprawdzanie czy drzwi są zamknięte i czy nie ma nikogo w domu to również nic naturalnego.
Diagnoza była jednoznaczna - Ewelina cierpi na zaburzenia lękowe i ma lekkie objawy depresji. Od razu jednak było wiadomo, że wychodzenie z problemów zdrowotnych nie będzie opierać się tylko i wyłącznie na lekach. Dziewczynie potrzebna była terapia.
- Po tej diagnozie byłam w szoku. Ja - studentka psychologii, taka świadoma siebie i swoich reakcji, mam zaburzenia lękowe?! - pytała.
Wołanie o pomoc
36-letnia Dominika śpiewa, bloguje o swojej chorobie (http://reflektory.blogspot.com/), a na co dzień pracuje w urzędzie. Pytam ją, co takiego stało się w jej życiu, że przestała sobie radzić.
- Pytanie o powody pójścia na terapię pozostawię w zawieszeniu, bo nawet terapia nie zawsze daje klarowną odpowiedź. W pewnym momencie mój organizm zaczął bardzo głośno wołać o pomoc. Nie umysł. Ciało. Tym trudniej było mi zrozumieć, że potrzebuję terapii i leczenia. Lekarka rodzinna przekonywała mnie… prawie rok. Poszłam na kolejną wizytę lekarską. Lekarka zadała mi kilka pytań i wszystko się rozsypało. Dolegliwości somatyczne i chaos w głowie były już nie do zniesienia. Decyzję podjęłam natychmiast - tego samego dnia zapisałam się na terapię.
Terapia to nie grzech
- Terapii podejmują się nie tylko osoby, które chcą rozwiązać swoje problemy ale także te, które stawiają na własny rozwój i chcą ulepszać siebie - przekonuje Arletta Szulwic. - Zawody psychologa i psychoterapeuty są mylone z zawodem psychiatry, do którego zgłaszają się zazwyczaj osoby z głębszymi zaburzeniami. Zgłoszenie się po pomoc do specjalisty jest także dla wielu osób oznaką słabości, więc łatwiej jest zanegować sensowność podjęcia takiego działania. Dbanie o zdrowie psychiczne, to nie tylko leczenie choroby, ale praca nad samym sobą, rozumieniem własnych emocji, reakcji, kontaktów interpersonalnych. Częstokroć osoby zgłaszają się do lekarza z jakimiś somatycznymi objawami. Dopiero po szeregu badań okazuje się, że żadnych nieprawidłowości nie ma, a jest to nieuświadomiona reakcja ciała na stres. Nie oznacza wówczas, że ktoś jest chory. Warto podjąć się terapii, żeby zrozumieć, dlaczego tak jest, jakie są przyczyny odczuwania w taki a nie inny sposób, jak sobie z tym radzić w przyszłości, aby dolegliwości przeszły.
W czym pomoże terapeuta?
- Trafiłam na terapię z diagnozą zaburzeń lękowych i lekkiej depresji, a pierwszą sprawą, nad którą pracowałam była relacja z mamą. Nigdy nie sądziłam, że ta relacja jest jakimś problemem i nie jest poprawna. Jako dziecko wychowujące się bez ojca zawsze uważałam, że moim problemem jest brak męskiego wzorca. A tu takie zaskoczenie - wspomina Ewelina.
- Dzięki terapii na pewno odkryłam zaufanie, nadzieję, siłę i waleczność. A także pisanie. Dzięki terapii wiem też, że niektóre problemy ujawnią się dopiero, gdy sama na to przyzwolę. I wtedy się nimi zajmę, ale już bez takiego lęku - przekonuje Dominika.
Inicjatorki akcji "Mam terapeutę" zapewniają, że terapeuta pomoże uporać się z trudnymi, czasami traumatycznymi wydarzeniami, które dotknęły nas w życiu, a także będzie wspierał w dążeniu do samorozwoju i pracy nad sobą.
- Jeśli nie radzimy sobie z własnymi emocjami, nie rozumiemy ich, dzieje się z nami coś złego, ale nie do końca potrafimy sprecyzować co to jest, przekłada się to na nasze relacje z innymi, ale także z samym sobą - terapeuta wskaże nam drogę do zmiany - tłumaczy Asia Gutral.
I dodaje: - Decydując się na psychoterapię musimy mieć gotowość zmiany siebie. To, w czym terapeuta nam nie pomoże. to zmiana naszych bliskich czy też innych osób, które naszym zdaniem negatywnie wpływają na nasze życie. Terapeuta nie pomoże nam też podjąć trudnych decyzji, zakończyć związku. Nie da rady, nie pocieszy słowami "wszystko będzie dobrze". Terapeuta jest lustrem, a sesja terapeutyczna bardzo specjalnym czasem, kiedy mamy chwilę, aby się zatrzymać, pobyć blisko z samym sobą, pomyśleć o tym, co tak naprawdę nas trapi.
Przełamać wstyd
Wielu "śmiałków", którzy zdecydowali się na psychoterapię przyznaje, że jedną z największych barier towarzyszących pierwszym wizytom u specjalisty jest wstyd. Trudno wyłożyć obcej osobie całą prawdę o sobie. Często trapią nas rzeczy, które w nas samych wywołują poczucie zakłopotania. A co dopiero powiedzieć o tym terapeucie!
Dominika potwierdza, że całkowita szczerość to wielki akt odwagi. - Nie było łatwo wszystkim dzielić się z terapeutką, opowiadać jej o bolesnych, wstydliwych historiach. W takich momentach tłumaczyłam sobie, że to trenerka. Gdy ćwiczy się jakąś dyscyplinę powierza się siebie trenerowi. Ze wszystkimi niedostatkami. Mimo tego, że umysł i emocje to bardzo delikatne aspekty życia, potraktowałam je tak samo. Zadaniowo. Ponadto człowiek przyparty do muru (jak się wtedy czułam) nie ma wyjścia, może tylko walczyć (i zaufać), albo tkwić w miejscu. Dzięki temu wstyd i lęk chowały się do kieszeni.
Tymczasem Monika Cejmer zapewnia: - Terapeuta jest od tego, żeby wysłuchać, wesprzeć, spojrzeć na problem swoim fachowym okiem i pomóc wspólnie szukać jego rozwiązania. Założenie jest takie, że jeśli psychoterapeuta ma nam pomóc, warto jest być z nim szczerym. Musimy sobie uświadomić, że psychoterapeuta nie jest od tego, aby nas oceniać ani żeby wygłaszać opinie na nasz temat. Warto też jest się na spotkaniu z terapeutą podzielić naszymi obawami i wątpliwościami i dać mu szansę na rozwianie ich.
Dlaczego warto?
- Najtrudniejszy jest początek. Warto się przełamać - namawia Monika Cejmer.
Pytam więc nasze bohaterki, czy nie żałują swoich decyzji.
Marysia: - Dzięki procesowi terapeutycznemu zyskałam przekonanie, że nie muszę absolutnie zawsze być absolutnie doskonała. Zyskałam także pewność, że mogę sobie zaufać, jeżeli pozostanę w zgodzie ze sobą oraz przeświadczenie, że powinnam być dla siebie najważniejszą osobą na świecie. Wszystko po to, by móc siebie dawać innym, a nie zaniedbując siępróbować być najważniejszą dla kogoś.
DdeszczowaA: - Moja terapia z każdym spotkaniem odkrywa we mnie coś nowego. Buduje moją wiarę w lepszy świat, choć na początku musiała wszystko zburzyć, odkrywać karty łez, cierpienia, złości, nienawiści, bezsilności. Jednak teraz mam podstawy, by budować nową siebie, w nowym życiu, co nie jest wcale łatwe. Dzięki terapii pokochałam czytanie książek i co ciekawsze - sama zaczęłam pisać. Teraz powstaje książka, w której opisuję całe moje dotychczasowe życie i walkę z wewnętrznymi wrogami - depresją i lękami. Marzę, by ją wydać. Chcę pomóc innym. Terapia spowodowała, że pokochałam dawać coś od siebie innym: wiersz, myśl, słowo, uśmiech, rysunek, spojrzenie...
"Mam terapeutę" - zapamiętaj tę nazwę
Arletta, Asia i Monika wiedzą już, że akcja "Mam terapeutę" nie będzie opierać się tylko na walce ze stygmatyzacją. Dziewczyny idą za ciosem i chcą promować zdrowie psychiczne oraz mają zamiar edukować społeczeństwo w kwestii korzystania z pomocy psychoterapeutycznej. Chcą stworzyć ogólnopolską bazę ośrodków/gabinetów, gdzie można uzyskać darmową pomoc terapeutyczną. Liczą też na to, że Narodowy Fundusz Zdrowia będzie szczodrzej dofinansowywać ten obszar medycyny.
- Stworzenie bazy miejsc z darmową psychoterapią jest dla nas zadaniem priorytetowym - przyznają dziewczyny. - Na naszej stronie publikujemy badania naukowe, które poniekąd otwierają czytelnikom oczy, zmieniają punkt widzenia. W ramach Naukowego Koła Psychoterapii Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej od marca ruszamy z cyklem spotkań o psychoterapii, które prowadzone będą przez wykładowców SWPS i terapeutów praktyków.
I dodają z uśmiechem: - Nasi znajomi żartują, że po tym, co przeczytali na fanpage'u akcji, powinni założyć akcję "Chcę mieć terapeutę". To pokazuje nam, że nasza psychoedukacja działa. Mamy nadzieję, że gotowych do "psychoterapeutycznego coming outu" będzie coraz więcej, że psychoterapia i zdrowie psychiczne przestaną być tematami tabu.
Bo przecież warto się przełamać.