Życie z chorobą afektywną dwubiegunową
Każdy człowiek ma wahania nastroju. U około 1,5 proc. populacji te wahania przybierają jednak skrajną formę. Można przez pół roku nie wstawać z łóżka, a przez następne pół roku przenosić góry. Bez specjalnego związku przyczynowo-skutkowego. Można też na zmianę zalewać się łzami i skakać ze szczęścia - ale nie raz w miesiącu przez pół dnia, tylko przez kilka lat, dzień w dzień. Wszystko zależy od przebiegu choroby. Podstawą diagnozy jest występowanie skrajnych stanów: depresji i manii lub hipomanii, jej łagodniejszej postaci. Dawniej chorobę nazywano cyklofrenią, psychozą maniakalno-depresyjną. Właściwa nazwa to choroba afektywna dwubiegunowa.
Jej podłoże to bardzo często uwarunkowania genetyczne, ale znaczenie mają też kwestie środowiskowe, na przykład trudne doświadczenia z przeszłości. Jak w przypadku wielu chorób psychicznych, "dwubiegun" wymyka się schematom. Każdorazowo jej przebieg jest inny, bo każda osoba, która choruje, jest inna. Zmiany w funkcjonowaniu mózgu wpływają na zachowanie, ale chory człowiek wciąż posiada własną osobowość, dokonuje ocen i, jeśli otrzyma pomoc, myśli racjonalnie i skutecznie działa.
Chowałem przed sobą sznurki
Bartek, polonista, 40 lat: Diagnozę mam od pięciu lat. Żałuję, że nie padła piętnaście lat wcześniej, bo moje życie inaczej by się potoczyło. Postrzegam je jako w dużej mierze stracone.
W depresji chowałem przed sobą wszystkie sznurki w domu, żeby mnie nie korciło. Czułem się zmęczony oddychaniem, wstawałem z łóżka o trzeciej po południu, bo wcześniej nie miałem siły, robiłem sobie coś do jedzenia i już był koniec dnia. Nie miałem pracy, bo nie miałem pomysłu na siebie. Moja ówczesna partnerka nie chciała się z tym zmagać, rozstała się ze mną.